W długim terminie akcje i obligacje rosną, dlatego są one podstawowym budulcem portfeli inwestycyjnych. Jednak rynki są zmienne i w krótkim horyzoncie zdarzają się okresy spadków. Tu rodzi się pytanie, co w takim razie oznacza “długi termin”. W tym materiale dowiecie się, jak długo należy inwestować, aby osiągać cele inwestycyjne. Osoby doświadczające spadków częstą marzą, aby “przynajmniej wyjść na zero”, chociaż finalnie celem jest zysk oraz ochrona przed inflacją. Ze względu na dostęp do danych posłużymy się przykładem amerykańskiego rynku akcji i obligacji (wyniki będą wyrażone w dolarach i będą uwzględnić amerykańską inflację).
Akcje i obligacje — horyzont długi vs krótki
Akcje i obligacje są podstawowymi składnikami portfeli inwestycyjnych ponieważ historia pokazuje, że w długim terminie rosną. Oczywiście, pojedyncze spółki mogą zbankrutować, natomiast inwestując w zdywersyfikowany portfel akcji czy obligacji (na przykład w formie ETF) ryzyko jest rozproszone, a mocniejsze spółki wypierają z indeksów te słabsze. Takie portfele w długim terminie uzyskiwały dodatnie stopy zwrotu oraz chroniły kapitał przed inflacją.
Przykładowo, w okresie 1920 – 2023, czyli ponad sto lat, akcje amerykańskie (indeks S&P 500) zarabiały 10,3% średniorocznie w ujęciu nominalnym (7,4% po uwzględnieniu inflacji), a 10-letnie obligacje amerykańskie 5,0% nominalnie (2,2% w ujęciu realnym). Oczywiście nie trzeba inwestować akurat na rynku USA — po prostu ten rynek ma długą historię, co jest wygodne do analizy.
Jednak takie wyniki nie są osiągane w każdym roku — stopy zwrotu mogą być bardzo zróżnicowane. Przykładowo, we wspomnianym okresie 1920-2023 akcje amerykańskie potrafiły w jednym roku rosnąć o ponad 50% (1933, 1954), a w innym spadać o prawie -50% (1931, 2008). Obligacje przeważnie są dużo mniej zmienne (mniejsze wzrosty oraz mniejsze spadki), ale zdarzały się lata kiedy amerykańskie 10-latki wzrosły o prawie 40% (1982), ale także kiedy spadały -15% (2022).
Trzeba jedna dodać, że okresy spadków potrafią trwać dłużej niż jeden rok. Przykładowo, okres 2021-2023, czyli trzy lata, był bardzo trudny dla obligacji, które są przecież uważane za “bezpieczną przystań”. Inwestorzy, którzy 1 stycznia 2021 zainwestowali w 10-letnie obligacje amerykańskie, po trzech latach (na koniec 2023), w ujęciu nominalnym byli -14,9% pod wodą, a w ujęciu realnym jeszcze głębiej: -22,2%.
Akcje w tym czasie akurat zachowały się znacznie lepiej, średniorocznie pokonując inflację o 4,3 p.p., jednak historycznie to one potrafiły mocniej spadać i czasem inwestor musiał czekać ładnych parę lat, żeby się “odkuć”.
To wszystko powoduje, że słysząc o tym że “w długim terminie akcje i obligacje rosną” nasuwa się pytanie, co to znaczy “długi termin”. Innymi słowy, jak długo trzeba inwestować w akcje czy obligacje, aby osiągnąć swój cel inwestycyjny?
Jak długo inwestować, aby wyjść na zero?
Osoby, które doświadczają spadków wartości swoich inwestycji, bardzo często marzą o tym, aby przynajmniej wyjść na zero. Długość obsunięcia kapitału mówi o tym, ile mija czasu od rozpoczęcia spadków do momentu powrotu portfela do poprzedniego szczytu. Przykładowo, 11.10.2007 indeks S&P 500 zaczął spadać z poziomu 1576 (indeks cenowy) i potrzebował 1772 dni (prawie 5 lat), aby do tego poziomu powrócić.
W przypadku obligacji obsunięcia kapitału historycznie przeważnie trwały kilka – kilkanaście miesięcy. Największy spadek na rynku 10-letnich obligacji USA rozpoczął się w 2020 roku. Licząc od szczytu z początku stycznia 2021 roku spadki trwają już ponad 3 lata, maksymalne obsunięcie wynosiło -22,2%, jednak w momencie pisania tego artykułu “poziom wyjściowy” nie został jeszcze osiągnięty.
W przypadku akcji obsunięcia kapitału przeważnie są dużo głębsze i dłuższe. Spadki przeważnie trwają kilka lat, choć najdłuższe obsunięcie indeksu S&P 500 trwało aż 15 lat (rozpoczęło się w 1929), spadając w ekstremalnym momencie o -79,3% (w ujęciu realnym). Dla porównania, portfel rynków rozwiniętych w tamtym okresie spadł nieco mniej (-63,6% realnie) oraz potrzebował dużo mniej czasu, aby powrócić do poziomu zero (ok. 6 lat). To przy okazji pokazuje, że dywersyfikacja geograficzna pomaga zmniejszyć ryzyko portfela.
Jak długo inwestować, aby zarobić?
Przytoczona wcześniej statystyka z okresu 1920-2023 pokazała, że w pojedynczym roku S&P 500 potrafił rosnąć o ponad 50% (1933, 1954), a w innym spadać o prawie -50% (1931, 2008). Przy czym lat zyskownych było zdecydowanie więcej (74% przypadków). Zatem, mówiąc w uproszczeniu, ryzyko straty w pojedynczym roku wyniosło 26% (tyle było lat stratnych).
Jeżeli okres trzymania akcji się wydłuża, ryzyko straty spada. Gdyby okres 1920-2023 podzielić na 2-letnie podokresy, okazuje się że “ryzyko straty” spada z 26% do 17% (tyle było stratnych okresów 2-letnich). Idąc dalej, w okresie 3-letnim ryzyko straty wyniosło 15%, w okresie 5-letnim – 12%, 10-letnim – 5%, a 20-letnim – 0%. Gdyby założyć, że historia się powtarza, inwestowanie w horyzoncie 20 lat daje “gwarancję”, że inwestycja w akcje amerykańskie będzie zyskowna. W krótszym horyzoncie, na przykład 3-5 lat, “gwarancji” by nie było, ale ryzyko straty wynosiło niskie kilkanaście procent. Mając pecha nadal można ponieść stratę, ale im dłuższy horyzont, tym zyski mniej zależą od szczęścia i pecha.
W przypadku 10-letnich obligacji amerykańskich reguła jest taka sama — im dłuższy termin, tym mniejsze ryzyko straty. Różnica jest taka, że “ryzyko straty” w poszczególnych okresach było mniejsze. Przykładowo stratnych okresów 1-rocznych było 20% a nie 26% jak w przypadku akcji. “Gwarancję” zysku dawało już inwestowanie w horyzoncie 10-letnim (nie było ani jednego stratnego okresu 10-letniego).
Jak długo inwestować, aby ochronić się przed inflacją?
Statystyka z okresu 1920-2023 pokazała, że im dłuższy horyzont inwestycji, tym większa szansa na zyski w ujęciu nominalnym. Jednak ostatecznym celem inwestora jest ochrona przed inflacją, bo obniża ona wartość pieniędzy (tak jak mol niszczy ubrania). Gdyby ją uwzględnić, niestety, nie wygląda to aż tak różowo, zwłaszcza dla obligacji.
Gdyby okres 1920-2023 podzielić tak, jak wcześniej, na okresy 1-roczne, 2-letnie, 3-letnie, 5-letnie, 10-letnie i 20-letnie, w przypadku akcji sprawdza się reguła że im dłuższy horyzont, tym większa szansa na pokonanie inflacji. Ponownie okres 20-letni dawał “gwarancję sukcesu” (nie było ani jednego realnie stratnego okresu 20-letniego). Jednak w pozostałych horyzontach ryzyko straty w ujęciu realnym (uwzględniając inflację) było wyższe niż w ujęciu nominalnym (z pominięciem inflacji). Przykładowo, w okresach 1-rocznych ryzyko realnej straty wynosiło 31% (a nie 26%).
Natomiast w przypadku obligacji było dużo gorzej. Zwiększanie horyzontu inwestycji zmniejszało ryzyko straty jedynie nieznacznie. W horyzoncie 5, 10 czy 20 lat ryzyko straty wynosiło ponad 30% (tyle było okresów stratnych). Gdyby przyjąć, że historia się powtarza, obligacje gorzej chronią przed inflacją niż akcje. Czy to oznacza, że nie warto inwestować w obligacje? To byłby pochopny wniosek, bo jednak obniżają one zmienność portfela, co wielu inwestorom pomaga wytrwać w swojej inwestycji.
Podsumowanie
Akcje i obligacje w długim terminie rosną, chociaż w krótkim okresie zdarzają się okresy spadków. To rodzi pytanie, co powinien oznaczać “długi termin”, czyli jak długo należy inwestować, aby osiągnąć cel inwestycyjny. W okresach krótkich, jak 1-2 lata, dużo zależy od szczęścia lub pecha. Im dłuższy termin, tym większa szansa na sukces, którym finalnie przeważnie jest pokonanie inflacji.
Historycznie (1920-2023) akcje zawsze pokonywały inflację, gdy horyzont wynosił 20 lat. Jednak “ryzyko straty” w ujęciu realnym było umiarkowanie niskie już przy inwestycjach w horyzoncie 2-5 lat (20-25%). Obligacje dużo gorzej radziły sobie z inflacją, nawet w horyzoncie 20-letnim (co trzeci okres był realnie stratny). Jednak to nie oznacza, że nie warto ich mieć w portfelu. Obniżają one jego zmienność, co pomaga trwać przy swojej strategii, co w długim okresie jest kluczowe.
Artur Wiśniewski
Stockbroker.pl